Wojna z prawdą: technologiczni giganci i ich rosnący wpływ na społeczeństwo
W 2017 roku Mark Zuckerberg, młody prezes Facebooka, wyruszył w podróż po Stanach Zjednoczonych, którą można by nazwać “trasą przeprosin”. W atmosferze napięcia wywołanej wygraną Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich oraz oskarżeniami o szerzenie dezinformacji przez platformę, Zuckerberg próbował odzyskać zaufanie opinii publicznej. Facebook, krytykowany za rozpowszechnianie rosyjskiej propagandy i tzw. “fake newsów”, ogłosił wówczas zmiany w algorytmach i wprowadzenie niezależnych “weryfikatorów faktów”.
Jednym z przystanków tej trasy była Selma w stanie Alabama, historyczne miejsce walk o prawa obywatelskie. Zdjęcie Zuckerberga i jego żony przed biurem lokalnej gazety Selma Times-Journal miało być symbolem wsparcia dla dziennikarzy, którzy – jak pisał sam Zuckerberg – “ryzykują swoje życie, aby ujawniać prawdę”. Wybór tej konkretnej gazety, która w przeszłości przeciwstawiała się Ku Klux Klanowi i dokumentowała marsze z Montgomery do Selmy, miał być przypomnieniem o znaczeniu niezależnego dziennikarstwa jako tamy przeciwko autorytaryzmowi.
Zaledwie kilka lat później rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Facebook przekształcił się w Meta, a Zuckerberg, który kiedyś nawoływał do walki z dezinformacją, dziś aktywnie przyczynia się do jej rozkwitu. W ostatnich dniach ogłosił likwidację sieci weryfikatorów faktów, tłumacząc to “stronniczością” oraz presją ze strony rządów i mediów, które rzekomo próbują “cenzurować prawdę”. Taka retoryka jest niemal dosłownym powtórzeniem słów Donalda Trumpa, który w 2022 roku mówił o “tyranach z Doliny Krzemowej” uciszających głosy Amerykanów.
Działania Zuckerberga to jedynie część szerszego trendu, w którym giganci technologiczni stają się narzędziem w rękach polityków. Elon Musk, po przejęciu Twittera (obecnie X), umożliwił publikację tzw. “Twitter files”, udostępniając wybranym dziennikarzom wewnętrzną dokumentację firmy, aby zdyskredytować jej wcześniejsze próby walki z dezinformacją. W tym samym czasie Brendan Carr, mianowany przez Trumpa przewodniczący Federalnej Komisji Łączności (FCC), wprowadza politykę sprzyjającą rozmontowywaniu mechanizmów monitorujących prawdziwość informacji w sieci.
Nie jest to jedynie problem Stanów Zjednoczonych. W Kanadzie Meta wycofała linki do treści informacyjnych, aby uniknąć konieczności płacenia licencji za korzystanie z materiałów prasowych. W rezultacie platforma, która mogłaby być narzędziem demokratycznej wymiany informacji, stała się areną dla politycznych manipulacji. Taka polityka zdaje się służyć prawicowym populistom, jak lider Kanadyjskiej Partii Konserwatywnej Pierre Poilievre, który zapowiada cięcia budżetowe dla publicznego nadawcy CBC, co jeszcze bardziej osłabi tamtejszy rynek medialny.
W krajach takich jak Birma brak odpowiednich mechanizmów moderacji na Facebooku przyczynił się do rozwoju mowy nienawiści, która odegrała kluczową rolę w czystkach etnicznych wobec Rohingjów. W innych państwach, jak Filipiny czy Izrael, platformy Zuckerberga były wykorzystywane przez autorytarnych przywódców do uciszania opozycji i manipulacji opinią publiczną.
Działania Elona Muska i Marka Zuckerberga wpisują się w szerszy obraz zmieniającej się rzeczywistości medialnej, w której tradycyjne mechanizmy kontroli i odpowiedzialności są systematycznie demontowane. Musk, właściciel X, otwarcie atakuje dziennikarzy i rządy, jednocześnie finansując prawicowe ugrupowania polityczne, co czyni go nie tylko wpływowym magnatem technologicznym, ale również kluczowym graczem w kształtowaniu globalnej polityki. Jego aktywność w Wielkiej Brytanii, gdzie obiecał wsparcie finansowe dla Reform UK, jest próbą przekształcenia tamtejszego krajobrazu politycznego na korzyść ruchów skrajnie prawicowych.
Zuckerberg z kolei otwarcie sprzymierzył się z Trumpem i jego wizją świata. W ostatnich dniach zastąpił Nicka Clegga, swojego dotychczasowego szefa ds. globalnych, republikaninem Joelem Kaplanem, a na stanowisko członka zarządu powołał Danę White’a, prezydenta organizacji MMA i zwolennika Trumpa. To wyraźny sygnał, że Meta zamierza dostosować się do polityki administracji Trumpa, jeszcze zanim zostaną wprowadzone nowe regulacje.
Sytuacja ta stawia ogromne wyzwania przed rządami i instytucjami na całym świecie. W Wielkiej Brytanii łatwo wyobrazić sobie scenariusz, w którym skrajnie prawicowy rząd decyduje się na likwidację BBC, pozostawiając rynek medialny w rękach miliarderów i korporacji. Bez silnych, niezależnych mediów rośnie ryzyko, że platformy technologiczne, kierujące się wyłącznie zyskiem, staną się głównym źródłem informacji, jednocześnie manipulując treściami na korzyść wybranych grup politycznych.
Administracja Joe Bidena próbowała wprowadzać rozwiązania mające na celu wzmocnienie niezależnych mediów i walkę z dezinformacją, ale większość tych inicjatyw została zniweczona przez rosnącą falę prawicowego populizmu w mediach. W Europie z kolei Digital Services Act wprowadził nowe regulacje, nakładając na platformy obowiązek walki z dezinformacją, co pokazuje, że odpowiednie ustawodawstwo może przynieść rezultaty.
Świat stoi dziś w obliczu wyzwań, które wymagają szybkich i zdecydowanych działań. Ochrona niezależnych mediów, wsparcie dla lokalnych dziennikarzy i wprowadzenie surowych regulacji dla gigantów technologicznych to niezbędne kroki, jeśli chcemy powstrzymać dalszy rozpad mechanizmów odpowiedzialności w społeczeństwie. Historia Zuckerberga pokazuje, jak szybko mogą zmieniać się priorytety technologicznych gigantów i jak katastrofalne mogą być skutki takich zmian dla globalnej demokracji. To, co dziś wydaje się jedynie małym przesunięciem w polityce korporacyjnej, w dłuższej perspektywie może oznaczać całkowity rozpad zaufania do mediów i demokracji jako takiej.
Opublikuj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.