Ładowanie

Korzenie

zdj. Wikipedia

W ostatnich miesiącach obserwuje się rosnącą liczbę przeciwników rządu, co znajduje odzwierciedlenie w badaniach opinii publicznej. Według najnowszego sondażu CBOS, coraz więcej Polaków uważa, że rozliczenie rządów Prawa i Sprawiedliwości powinno nastąpić szybciej. Zbyt wolne działania w tym zakresie budzą niezadowolenie społeczne i mogą wpływać na spadek zaufania do obecnych władz.

Warto zauważyć, że zmiana nastrojów społecznych może wynikać z ujawniania kolejnych nieprawidłowości i afer związanych z poprzednimi rządami. Społeczeństwo oczekuje transparentności i odpowiedzialności od osób pełniących funkcje publiczne. Opóźnienia w procesie rozliczania mogą być postrzegane jako brak determinacji w dążeniu do sprawiedliwości, co z kolei może prowadzić do dalszego wzrostu krytyki wobec rządu.

Analiza wyników sondażu CBOS wskazuje na potrzebę przyspieszenia działań mających na celu rozliczenie poprzednich władz. Tylko w ten sposób można odbudować zaufanie społeczne i zapewnić stabilność polityczną w kraju. Oczekiwania obywateli są jasne: chcą oni widzieć konkretne kroki w kierunku pociągnięcia do odpowiedzialności osób winnych nadużyć oraz wzmocnienia mechanizmów kontrolnych, które zapobiegną podobnym sytuacjom w przyszłości.

W obliczu tych wyzwań, obecne władze stoją przed koniecznością podjęcia zdecydowanych działań. Przyspieszenie procesów rozliczeniowych oraz zwiększenie transparentności działań rządu mogą przyczynić się do poprawy nastrojów społecznych i odbudowy zaufania obywateli do instytucji państwowych.

Rosnąca liczba przeciwników rządu oraz oczekiwanie szybszego rozliczenia rządów PiS to sygnały, których nie można ignorować. Odpowiedź na te postulaty będzie kluczowa dla przyszłości politycznej kraju i jego stabilności społecznej.

Wspólne korzenie

Platforma Obywatelska (PO) i Prawo i Sprawiedliwość (PiS) mają wspólne korzenie, ponieważ obie partie wyrosły z centroprawicowego, postsolidarnościowego środowiska politycznego lat 90. XX wieku. W początkowym okresie miały nawet podobne cele – reformę państwa, walkę z korupcją, wzmacnianie suwerenności Polski w ramach integracji z Zachodem. Jednak z czasem ich drogi radykalnie się rozeszły, co doprowadziło do jednego z najostrzejszych konfliktów politycznych w III RP.

Mimo wspólnego pochodzenia, PO i PiS przyjęły zupełnie różne wizje państwa. PiS postawił na model „demokracji suwerennej”, gdzie najważniejsza jest silna władza oparta na mandacie większości i realizująca program zgodny z wolą „prawdziwego narodu”. PO natomiast przyjęła model „demokracji liberalnej”, gdzie równie ważne jak wybory są mechanizmy kontroli władzy, trójpodział władzy, niezależne sądownictwo i silna pozycja Polski w strukturach Zachodu.

PiS akcentuje nacjonalizm, suwerenność i konserwatyzm społeczny, podczas gdy PO opowiada się za integracją europejską, wolnym rynkiem i liberalizmem światopoglądowym. To sprawiło, że PiS przyciągnął wyborców bardziej konserwatywnych i sceptycznych wobec globalizacji, a PO stała się partią klasy średniej, biznesu i ludzi o bardziej otwartych poglądach.

PO i PiS dzieli również stosunek do instytucji państwowych. PO preferuje model państwa neutralnego i pluralistycznego, gdzie instytucje (sądy, media, prokuratura) są niezależne od polityków. PiS natomiast uznaje, że instytucje te powinny służyć rządowi i narodowi, dlatego podporządkowywał je swoim kadrom, twierdząc, że „odzyskuje państwo” z rąk „elit”.

Podczas swoich rządów PiS centralizował władzę i dążył do zmniejszenia roli opozycji oraz niezależnych instytucji. PO, choć również popełniała błędy, nie dążyła do zmiany ustroju na taką skalę – jej rządy były bardziej technokratyczne i skupione na gospodarce oraz integracji z UE.

PiS i PO mają też odmienne podejście do historii. PiS buduje swoją tożsamość na martyrologii, etosie walki i poczuciu oblężenia, kreując siebie jako obrońcę Polski przed zagrożeniami wewnętrznymi (liberalne elity, sędziowie, media) i zewnętrznymi (UE, Niemcy, Rosja). PO natomiast stawia na narrację modernizacyjną, według której Polska powinna rozwijać się gospodarczo i politycznie w ramach Zachodu, bez nadmiernego eksponowania konfliktów historycznych.

PiS uczynił z katastrofy smoleńskiej mit założycielski swojej polityki, oskarżając PO o brak patriotyzmu i zaniedbania. Z kolei PO uznawała te oskarżenia za celowe wykorzystywanie tragedii do budowania podziałów.

PiS i PO różnią się także stylem uprawiania polityki. PiS stosuje strategię konfliktu, polaryzacji i mobilizacji emocji, dzieląc społeczeństwo na „nas” i „nich”. Jego polityka opiera się na radykalnym przekazie i nieustannym wskazywaniu wroga – czy to w postaci „elit III RP”, „brukselskich biurokratów”, „lewicowych ideologów” czy „niemieckich wpływów”.

PO przez lata stosowała odwrotną taktykę – unikała ostrej polaryzacji i stawiała na strategię centrową. Donald Tusk, choć potrafił być ostrym graczem politycznym, w czasach swoich rządów dążył raczej do wyciszania sporów niż ich eskalowania. Jednak po 2015 roku PO zaczęła przejmować bardziej konfrontacyjny styl polityki, zwłaszcza gdy wrócił Tusk.

Na początku PiS i PO miały podobne podejście gospodarcze, jednak z czasem ich strategie się rozjechały. PO stawia na wolny rynek, umiarkowaną prywatyzację i ograniczenie roli państwa w gospodarce. PiS natomiast postawił na redystrybucję, interwencjonizm i silne państwo socjalne, co przyciągnęło wyborców o niższych dochodach.

PiS wprowadził programy socjalne (500+, 13. i 14. emerytura), które stały się fundamentem jego poparcia. PO z kolei koncentrowała się na inwestycjach infrastrukturalnych i modernizacji gospodarki, co bardziej trafiało do przedsiębiorców i klasy średniej.

Mimo wspólnych korzeni, PO i PiS stały się swoimi politycznymi przeciwieństwami. PiS buduje politykę na konflikcie, suwerenności i konserwatyzmie, centralizuje władzę i odwołuje się do poczucia zagrożenia. PO stawia na integrację z UE, wolny rynek i demokrację liberalną, choć w ostatnich latach także zaczęła stosować ostrzejszą retorykę wobec PiS.

Ich rozłam nie był przypadkowy – wynikał zarówno z różnic ideowych, jak i świadomej decyzji politycznej, by reprezentować dwie skrajnie różne wizje Polski.

Wyborcy

Dla wyborcy Prawa i Sprawiedliwości (PiS) demokracja jest przede wszystkim wyrazem woli większości, w której głos zwykłych obywateli, zwłaszcza tych z mniejszych miejscowości i tradycyjnych społeczności, powinien mieć decydujące znaczenie. W jego rozumieniu demokracja to system, w którym rządzący, wybrani w wolnych wyborach, mają mandat do realizowania programu zgodnego z wartościami narodowymi, katolickimi i społecznymi, często w kontrze do elit politycznych czy gospodarczych.

Kluczowym aspektem demokracji w tym ujęciu jest suwerenność państwa, co oznacza, że decyzje polityczne powinny zapadać w kraju, a nie pod wpływem instytucji międzynarodowych, takich jak Unia Europejska. Dlatego wyborca PiS może postrzegać np. ingerencję Brukseli w polski system sądownictwa jako naruszenie demokratycznego mandatu rządu wybranego przez większość obywateli.

Równość demokracji nie jest postrzegana jedynie w kategoriach formalnych (np. równości prawnej wszystkich obywateli), ale także społecznych i ekonomicznych. Stąd poparcie dla polityki redystrybucyjnej, takiej jak programy socjalne (500+, 13. i 14. emerytura), które mają na celu wyrównanie szans i sprawiedliwy podział dóbr. Dla wyborcy PiS demokracja to nie tylko mechanizmy wyborcze, ale także troska o zwykłego obywatela i jego godne życie.

Z drugiej strony, pojęcie demokracji liberalnej, akcentujące niezależność sądów, media wolne od wpływu rządu czy prawa mniejszości, może być przez wyborcę PiS postrzegane jako narzędzie elit do osłabiania władzy demokratycznie wybranego rządu. Reformy sądownictwa czy mediów publicznych, które spotykają się z krytyką opozycji i instytucji międzynarodowych, dla niego są działaniami przywracającymi rzeczywistą demokrację – taką, która służy narodowi, a nie wąskiej grupie wpływowych osób.

Wreszcie, demokracja dla wyborcy PiS to także obrona wartości kulturowych i tradycyjnych. Postrzega on politykę partii jako ochronę tożsamości narodowej przed presją globalizmu, lewicowych ideologii czy zagranicznych wpływów. Wolność słowa i przekonań oznacza dla niego możliwość wyrażania przywiązania do religii i patriotyzmu bez obawy o krytykę ze strony liberalnych środowisk.

Demokracja w rozumieniu wyborcy PiS to rządy większości, silne państwo narodowe, sprawiedliwa redystrybucja dóbr, a także ochrona tradycyjnych wartości i suwerenności Polski. Jest to wizja, która kładzie nacisk na to, by decyzje podejmowane przez demokratycznie wybraną władzę nie były ograniczane przez elity, zagraniczne instytucje czy zasady liberalnej demokracji, jeśli stoją one w sprzeczności z wolą ludu.

Politycy

Dla polityków Prawa i Sprawiedliwości (PiS) demokracja jest przede wszystkim narzędziem legitymizacji władzy i realizacji określonej wizji państwa, opartej na suwerenności narodowej, silnym przywództwie oraz podporządkowaniu instytucji państwowych woli większości wyborców. Choć formalnie odwołują się do zasad demokracji liberalnej, w praktyce promują model demokracji, który kładzie większy nacisk na wolę ludu niż na mechanizmy kontroli i równowagi władzy.

Kluczowym elementem tego podejścia jest demokratyczny mandat większościowy – jeśli rząd został wybrany w wolnych wyborach, oznacza to, że ma prawo do daleko idących zmian w państwie, nawet jeśli prowadzą one do osłabienia niezależności sądów, mediów czy instytucji kontrolnych. W praktyce oznacza to, że politycy PiS uważają, iż suwerenność demokratyczna pozwala rządowi na głęboką transformację struktur państwowych bez oglądania się na krytykę opozycji, instytucji międzynarodowych czy środowisk prawniczych.

Drugim ważnym aspektem jest postrzeganie demokracji przez pryzmat interesu narodowego. Dla polityków PiS demokracja nie jest jedynie neutralnym systemem, w którym rząd i opozycja rywalizują na równych zasadach. Jest to system, który ma służyć „prawdziwemu” narodowi – rozumianemu często jako konserwatywna, patriotyczna część społeczeństwa, przeciwstawiana „elitom”, liberałom czy kosmopolitom. W tym ujęciu przeciwnicy polityczni nie są jedynie rywalami w demokratycznym sporze, ale często określani jako zagrożenie dla suwerenności i tożsamości narodowej.

Politycy PiS chętnie podkreślają, że demokracja powinna chronić interesy zwykłych ludzi, a nie tylko elit prawniczych, medialnych czy biznesowych. Dlatego często uzasadniają swoje działania wolą „milczącej większości”, nawet jeśli te działania budzą kontrowersje wśród ekspertów, organizacji międzynarodowych czy części społeczeństwa. Programy socjalne, takie jak 500+, są prezentowane nie tylko jako polityka gospodarcza, ale jako narzędzie wzmacniające demokrację poprzez redystrybucję dóbr wśród obywateli.

Jednocześnie w praktyce rządzenia politycy PiS często odchodzą od klasycznych zasad demokracji liberalnej, ograniczając niezależność sądów, podporządkowując media publiczne rządowej narracji oraz dążąc do kontroli instytucji państwowych. Choć formalnie twierdzą, że wszystkie zmiany mieszczą się w ramach demokracji, w rzeczywistości przesuwają system w kierunku demokracji nieliberalnej, gdzie instytucje kontrolne i mechanizmy równowagi są osłabiane na rzecz dominacji rządu.

Dla polityków PiS demokracja to przede wszystkim rządy większości, legitymizujące głęboką transformację państwa w kierunku konserwatywno-narodowym. Jest to demokracja rozumiana w sposób suwerennościowy i plebiscytarny, gdzie kluczowe znaczenie ma poparcie wyborców, a niekoniecznie mechanizmy kontroli władzy. W efekcie prowadzi to do napięcia między formalnym uznawaniem demokratycznych zasad a ich selektywną interpretacją w praktyce rządzenia.

Zmiana

Po przegranych przez PiS wyborach 15 października 2023 roku i objęciu władzy przez koalicję KO, PSL, Polski 2050 i Lewicy, można by się spodziewać, że wyborcy PiS zmierzą się z faktami dotyczącymi afer, nieprawidłowości i nadużyć władzy, które miały miejsce w czasie rządów tej partii. Jednak wielu z nich wciąż nie dostrzega skali tych problemów lub świadomie je ignoruje. Wynika to z kilku kluczowych mechanizmów psychologicznych i medialnych.

Pierwszym czynnikiem jest długotrwałe zamknięcie w bańce informacyjnej. Przez osiem lat rządów PiS media publiczne – zwłaszcza TVP – przedstawiały zmanipulowany obraz rzeczywistości, w którym wszelkie zarzuty wobec partii rządzącej były uznawane za „atak totalnej opozycji”, „fake newsy” czy wręcz „spisek zagranicy”. Nawet po zmianie władzy wielu wyborców PiS nadal czerpie informacje z tych samych, prorządowych źródeł, takich jak TV Republika, prawicowe portale internetowe czy media społecznościowe, które utrwalają przekonanie, że wszelkie oskarżenia o korupcję to jedynie polityczna zemsta nowych rządzących.

Drugim ważnym mechanizmem jest psychologiczne wyparcie i racjonalizacja. Przyznanie, że przez osiem lat popierało się partię, która systemowo wykorzystywała władzę do własnych interesów, oznaczałoby konieczność zmierzenia się z własnym błędem. To trudne i niewygodne, dlatego wielu wyborców woli bagatelizować afery („wszyscy kradną”) lub odwracać uwagę od tematu, twierdząc, że nowy rząd „zajmuje się przeszłością zamiast rządzić”.

Trzecim czynnikiem jest silna identyfikacja polityczna. Wielu wyborców PiS traktuje swoją partię nie tylko jako ugrupowanie, ale jako obrońcę tradycyjnych wartości, suwerenności Polski i godności „zwykłych ludzi” przeciwko „elitom”. W takim myśleniu wszelkie oskarżenia wobec PiS nie są analizowane pod kątem faktów, ale jako element wojny politycznej, w której „ich” strona musi się bronić. Afery korupcyjne mogą być więc odbierane jako wymysł „wrogich mediów” lub „nowej władzy, która chce zniszczyć patriotów”.

Czwartym powodem jest realna poprawa sytuacji materialnej wielu wyborców PiS dzięki programom socjalnym, takim jak 500+, 13. i 14. emerytura czy inwestycje w mniejsze miejscowości. Nawet jeśli dostrzegają korupcję, mogą ją uznawać za „mniejsze zło” w porównaniu z tym, że ich sytuacja życiowa się poprawiła.

Wreszcie, po zmianie władzy PiS zaczęło budować narrację o „politycznych represjach” i „likwidacji demokracji” przez nowy rząd, aby jeszcze bardziej zjednoczyć swoich zwolenników i przekonać ich, że są ofiarami politycznej nagonki. W efekcie, zamiast zmierzyć się z faktami, wyborcy PiS mogą jeszcze bardziej zamknąć się w swoim światopoglądzie i nie dostrzegać korupcji oraz łamania prawa przez swoich polityków.

Pomimo zmiany władzy i ujawnienia kolejnych afer PiS, jego wyborcy wciąż mogą ich nie dostrzegać lub świadomie je ignorować. Dzieje się tak z powodu bańki informacyjnej, psychologicznej potrzeby obrony swoich wcześniejszych wyborów, silnej identyfikacji politycznej oraz przekonania, że nawet jeśli doszło do nadużyć, to nowa władza i tak jest „gorsza” lub działa na szkodę Polski.

Refleksja

Smutne jest to, że mimo wspólnych korzeni politycznych, obóz postsolidarnościowy rozpadł się na dwa wrogie plemiona, które nie tylko rywalizują, ale wręcz traktują się jak egzystencjalne zagrożenie. Zamiast szukać płaszczyzn porozumienia, strony sporu coraz głębiej okopują się w swoich narracjach, a polityczna wojna domowa przenika do codziennego życia i relacji międzyludzkich.

Być może nadszedł czas, by spróbować zmienić tę dynamikę i zamiast skupiać się na tym, co dzieli, zacząć rozmawiać o tym, co łączy. Fundamenty wolnej Polski, które kiedyś budowano wspólnie, nie straciły na znaczeniu – wciąż istnieje pragnienie suwerenności, rozwoju gospodarczego, stabilności społecznej i silnej pozycji Polski w świecie. Kluczem do odbudowy choćby minimalnego porozumienia jest znalezienie przestrzeni do dialogu, opartego nie na politycznej kalkulacji, lecz na wspólnym poczuciu odpowiedzialności za przyszłość kraju.

Jeśli nadal będziemy patrzeć na politykę jedynie przez pryzmat walki o władzę i całkowitej dominacji nad przeciwnikiem, podziały będą się tylko pogłębiać. Być może warto zacząć od małych kroków – od rozmów na poziomie lokalnym, od wspólnych projektów społecznych, od budowania kultury politycznej, w której oponent nie jest wrogiem, lecz kimś, z kim można się spierać bez nienawiści. W końcu historia pokazała już, że Polska była najsilniejsza wtedy, gdy potrafiła się jednoczyć mimo różnic. Może warto o tym przypomnieć, zanim będzie za późno.

Mówię po 🇵🇱 🇩🇰 🇺🇸 oraz trochę 🇳🇴 🇸🇪. Mam szerokie zainteresowania i cenię sobie błyskotliwość sarkazmu i ironii. Ludzka głupota bywa dla mnie frustrująca, ale zawsze chętnie nawiązuję kontakt z fascynującymi i inspirującymi osobami. Robię media, ponieważ inne mnie denerwują.